Tak sobie myślę, że parę razy pisałam o naszym domowniku , ale chyba nigdy nie okazał się na fotce. Oto proszę pies zwany Parowkiem ( nazwany tak przez mała chrzesnice męża, bo jest dlugi), jest też nazywamy Niuniem przez babcię męża i Morusem, przez jego tatę. Generalnie przyzwyczaił się do wszystkich nazw. Był swego czasu psem podworkowym, ale po moim osiedleniu się tu awansował na kanapowca. Dokladnie wersalkowca, bo ma taka w kuchni, która okupowal. Troszkę to trwało, ale nauczył się, że dużo lepiej mieć swoje stale posłanie, że swoją kołderką niż przepychac się z dwunoznymi o miejsce na wersalce. Oczywiście miejcówa musiała znaleźć się w kuchni, bo tam często ktoś jest i często coś je, wiec poczęstuje, gdy poproszę takim wzrokiem, jak na powyższej fotce:).
A po świętach, będą się odchudzać, to chętnie się podzielą.