Obiecałam dzisiaj pokazać mojego solnego aniołka, ale nadal czeka na "detale";-), ale nie obijałam się dzisiaj. Wykończyłam 2 puszeczki metalowe i małe pudełeczko za które zabrałam się przy najmniej miesiąc temu. Takich zaczętych drobnostek mam całą masę, a plan jest taki, że trzeba do świąt uprzątnąć "warsztat", który powoli pochłania moją całą domową przestrzeń. Początkowo było tylko biurko i kilka pudeł koło niego. Później dwie półki nad nim. Miejsca zrobiło się zbyt mało, więc laptop z biurka wylądował na stole, ale i to było za mało, więc obecnie na stole oprócz laptopa mieści się tylko kubek z herbatą. Pozostałe miejsce pokryła wielkogabarytowa gazeta, a na niej ...oj czego tu nie ma...
Plan jest taki, że za dziesięć dni, ma byc porządek, tak więc od jutra czeka mnie lakierowanie, przecieranie i znów lakierowanie itd.
Na pierwszym zdjęciu jedna z puszek, a tu dwie solne zawieszki. Święta Bożego Narodzenia kojarzą mi się z blaskiem światełek, iskrzeniem zmrożonego śniegu i tak też postanowiłam, że moje ozdóbki też muszą błyszczec. Postawiłam na brokat. Niestety przy wieczornym świetle nie wiele udało się pokazać. Aniołki na puszcze maja białe,brokatowe skrzydełka. Tło na zawieszce z sikorką przyozdobiłam złotym brokatem.
Na gwiazdce troszkę udało się uchwycić mieniący brokat.
Obrzeża gwiazdy obsypałam granatowym brokatem, a zaśnieżone dachy białym.
Ku mojej rozpaczy na zdjęciach wcale tego nie widać.
Na koniec dzisiejszego postu, coś w innym klimacie - z moimi ulubionymi kwiatami, do których dorzuciłam bluszcz. Dzisiaj wykończyłam tę puszkę na wysoki połysk.
Serdecznie pozdrawiam i życzę Wam udanego tygodnia.
Ps. Od poniedziałku zabieram się za nadrabianie blogowych zaległości z ostatnich 5 dni na Waszych blogach